Zdzisław Świerczewski: Kiedy 25 sierpnia Niemcy okrążyli Targówek Fabryczny i ogłosili przez głośniki: „Wszyscy mężczyźni od 16 roku życia do 60, a może 65, mają do godziny, chyba zdaje się, 12 w południe, stawić się na takim pasie zieleni przy ul. Naczelnikowskiej, miedzy Naczelnikowską, a tym wałem, taki kolejowym, tam było miejsce na to, mają tam się stawić i będą deportowani z Warszawy. Można wziąć ze sobą jakiś tobołek z jedzeniem, ubraniem, ale oni zalecają, żeby wziąć płaszcz cieplejszy, ponieważ raczej nie wrócimy do wiosny. A było trochę czasu, prawie godzina. Wobec tego zebraliśmy się u wujka na Klementowickiej w celu narady: iść czy nie iść? Niemcy ogłosili: „Kto nie wyjdzie, ten zostanie rozstrzelany”. Wujek Czesio i taki Jurek, który brał udział w wojnie obronnej w 1939 roku, postanowili nie wychodzić. Wujek miał zbudowaną kryjówkę w tym ogródku, pod altaną. Ciocia wtedy sypała tam śmieci, na wejście do tej kryjówki. Oni postanowili tam się ukryć. Ja ze Staszkiem, ponieważ na politycznych szkoleniach w AK mówiono nam, że Polska ma dwóch wrogów: bolszewików i Niemców, a może nawet bolszewicy są gorsi i wszystkich będą rozstrzeliwać, żeśmy postanowili wyjść i iść. Mój kuzyn Stasio, który był starszy ode mnie o jakieś pewnie 5 lat, więc już wiele miał więcej doświadczeń, poza tym mówił po niemiecku lepiej ode mnie, trzymałem się jego kluczowo, jako bardziej doświadczonego, w taki sposób podjęliśmy decyzję o wyjściu. Stasio nie miał płaszcza żadnego, ale w domu był tramwajarski płaszcz po jego wujku, który tam u nich mieszkał, ale w 1939 roku poszedł na wojnę z Niemcami i nie wrócił, a płaszcz został, więc Stasio wziął ten płaszcz ze sobą. I tu się zaczyna historia. Przywieziono nas, cały transport do Pruszkowa, do tego obozu, tam sie odbywała selekcja. Ustawiono nas na takim placu, w szeregu. W tym transporcie było chyba, pewnie dobrze ponad dwa tysiące ludzi. Selekcja. Nie wiedzieliśmy na czym ta selekcja polega, a co to był za obóz, gdzie on się mieścił. To były dawne, wielkie warsztaty remontu wagonów kolejowych. Były hale i w tych halach Niemcy urządzili obóz, jak powiedziałem, Durchgangslager czyli przejściowy. Hal tych było chyba sześć, a może siedem, ogrodzonych każda osobno, żeby nie można było przechodzić z hali do hali. Selekcja polegała na tym, że jedni trafiali do hali nr jeden, drudzy do dwa i tak dalej. Teraz ja juz wiem na czym polegała ta selekcja, bo też historia o tym mówi, że jeżeli się trafiło do hali nr jeden to się wychodziło na wolność, ale tam tylko stare kobiety, chorzy ludzie, starcy, dzieci, tych Niemcy nie potrzebowali, więc ich wypuszczali. Przez ten obóz, jak czytam, przeszło 500 lub nawet ponad 500 tysięcy ludzi. 65 tysięcy osób trafiło do obozów koncentracyjnych z tego obozu, właśnie w wyniku tej selekcji, ileś tam, ponad 100 tysięcy trafiało do obozów pracy, to nie były obozy koncentracyjne, to obozy pracy, ale ciężkie. Tam się chodziło głodnym, spało w fatalnych warunkach, ciężko sie pracowało, bez ubrań. Ubrań nie dawali, to w takich podartych tych, co sobie ci więźniowie, nie więźniowie, ale ci zesłańcy przywieźli. Ale zdaje się to, że do szóstki jeżeli się trafiało, to się trafiało najlepiej, to się trafiało na lepsze warunki, a dlaczego to zaraz powiem. Niemcy kazali wszystkim założyć płaszcze, które mają, bo chodziło o to czy przypadkiem tam coś nie ukrywają pod tymi płaszczami, to kazali, mimo że było im ciepło, 25 sierpień. I zaczęto dokonywać przeglądu, czyli selekcji. Wszedł Niemiec, oficer, z pejczem w ręku, z psem – wilkiem, obok niego szedł lekarz, który miał na ręku opaskę Czerwonego Krzyża Polskiego i pielęgniarka, która również miała opaskę Czerwonego Krzyża, ponieważ Niemcy dopuścili Polski Czerwony Krzyż do tego obozu, ale zanim zaczął dokonywać tego przeglądu, wydano rozkaz: „Wszyscy kolejarze wystąp!”. Wystąpiło może 50-ciu, to sporo, ale Targówek to była właśnie taka dzielnica, tam kolei dużo, tory kolejowe są tu niedaleko, Dworzec Wschodni niedaleko, z drugiej strony Wileński,więc kolejarzy tam było sporo. Na ogół każdy kolejarz to miał czapkę kolejarską, mundur kolejarski, to płaszcz oczywiście, prawda, który kazano wziąć. Kiedy kolejarze wystąpili, Niemiec, w towarzystwie tym jak ja mówię siostry- pielęgniarki, tego lekarza, przeszedł przez ten szereg i nagle zauważył mojego kuzyna – Stasia, w płaszczu tramwajarskim, ale Niemiec nie odróżniał, to były bardzo podobne płaszcze. Chwycił go za klapę, zwrócił, trzasnął pejczem i pchnął go w kierunku kolejarzy. Proszę siostry, mówię. To mój brat. Co mam robić? „Biegnij za nim”, mówi pielęgniarka. „Biegnij za nim!” Więc wyskoczyłem z tego szeregu, Niemiec nie zareagował, dołączyłem do kolejarzy. W taki oto sposób i unikneliśmy obozu koncentracyjnego i obozów pracy. Ot, i tak się toczyło życie ludzkie i ciągle: los, przeznaczenie, czy przypadek?