UWAGA: Ten epizod możesz także znaleźć na naszym kanale na YT


Apoloniusz Więckowski: Tata był bardzo przedsiębiorczym człowiekiem.

Elżbieta Więckowska: O wiele bardziej niż mój.

A.W.: Zaczynał od początku od bardzo małego warsztatu, gdzie pracował sam, z bratem i jeszcze tam z rodziną, produkując właśnie z blachy różne rzeczy na ul. Widok w Warszawie, a potem już zaczęło się rozwijać, zaczął się rozwijać zakład, więc i powstał bardzo duży zakład na Bielanach, Kamedułów 71…

E.W.: Ogromny.

A.W.: Koło tysiąca ludzi zatrudniał. Produkował autobusy, nadwozia… I po wojnie też wykonał jeszcze kilka… kilkadziesiąt nadwozi, dopóki nie upaństwowili, nie zabrali wszystkiego.

Prowadzący: Jak się ta fabryka nazywała?

A.W.: Blaszanka, popularnie mówiąc.

P: A nie popularnie? Miała oficjalną nazwę jakąś?

A.W.: No nie no, to Blaszanka. To Zakłady AW Więckowski. No. I spółka, o. W trzydziestym dziewiątym roku Niemcy zabrali fabrykę, bo ojciec nie chciał współpracować z Niemcami. Po wojnie ta fabryka została upaństwowiona i ojciec otworzył drugi warsztat i robił nadwozia autobusowe, nawet zdjęcia mam teraz tego autobusu, także można zobaczyć. No i potem znów ojca, że tak powiem, przyhamowali, zamykając do więzienia i potrząsając tam mu różne rzeczy… No i za okupacji to jeszcze żeśmy tam robili takie…

E.W.: O, właśnie.

A.W.: …dla powstania, dla powstańców ogniomiotacze. Bo, że tak powiem, pod płaszczykiem produkcji gaśnic do gaszenia pożarów, to właśnie było robione, była robiona broń…

E.W.: Na powstanie.

A.W.: Dla powstańców. Wykorzystywane były te gaśnice, że tak powiem, elementy tych gaśnic do produkcji ogniomiotaczy.

P: A jak taki ogniomiotacz wyglądał? Mógłby pan go opisać?

A.W.: Zdjęcia mam, także ewentualnie można to obejrzeć i to w muzeum też, w Muzeum Techniki są te rzeczy.

P: Właśnie te ogniomiotacze wykonane w fabryce tam na Senatorskiej?

A.W.: Tak.

P: W Muzeum Techniki, mówi pan? W Pałacu Kultury?

A.W.: Tak. Nie… To nie w Pałacu Kultury, a gdzie to jest… Muzeum Powstania czy coś takiego.

P: Muzeum Powstania Warszawskiego?

A.W.: Tak. O.

E.W.: Ale wiesz na pewno?

A.W.: No na pewno.

E.W.: A widziałeś?

P: No to szalenie ciekawe. To, co pan teraz powiedział. To jeszcze skupmy się na tym wątku. A jaka to mogła być ilość? Czy to były pojedyncze sztuki, czy to były idące w…?

A.W.: Nie no, to były ilości duże, że przyjeżdżały, załóżmy, jeśli chodzi o te, no, obudowy min kolejowych, to pamiętam, że były ponad trzy tysiące sztuk żeśmy zrobili. I to pamiętam, że to przyjeżdżały takie parokonne, bo wtenczas samochodów za okupacji nie było, to przyjeżdżały takie parokonne wozy, węglarki, że tak powiem, i zapakowywane parę takich sztuk tam wyjeżdżało od nas. Natomiast jeśli chodzi o ogniomiotacze, też część była gdzieś przewieziona do innych magazynów, to nie wiem, gdzie, bo to było w tajemnicy robione, a część była schowana na kościele św. Antoniego, no bo warsztat mieścił się, no dolegał do kościoła św. Antoniego na Senatorskiej.

P: No to jest bardzo ciekawy wątek, muszę powiedzieć. I chyba mało znany, podejrzewam.

E.W.: Mało znany. I co to znaczy Virtuti Militari pewno za coś dostał.

A.W.: Dostał, prawda. To właśnie między innymi za te ogniomiotacze, tak.

E.W.: Ale to przyszło to odznaczenie z…

A.W.: Z Londynu.

E.W.: Z Londynu. Że jest odznaczony Krzyżem Virtuti Militari oraz synowie. Nie krzyżami, ale jakimiś innymi…

P: I to jest w podzięce za właśnie tą produkcję tych…

A.W.: Ogniomiotaczy, to w ogóle pracę konspiracyjną podczas okupacji.

P: I jeszcze jakby mógł pan książkę pokazać, bo mówił pan o książce i że coś jest w książce.

A.W.: To jest książka…

P: Co to jest za książka? O czym ona mówi?

A.W.: To jest dwudziestolecie międzywojenne, o całej historii..

E.W.: Motoryzacji w Polsce.

A.W.: Motoryzacji w Polsce. Tak.

P: I co, jest tam wspomniany właśnie…?

A.W.: Jest artykuł o…

E.W.: Taki niby…

A.W.: Taki dosyć na…

E.W.: Jeszcze chciałam powiedzieć o Syrence.

A.W.: A, to zaraz.

E: W FSO produkowane były Syreny. Oni mieli tam…

A.W.: No takie dwie kartki załóżmy jest o…

E.W.: Partyjni robili tą Syrenkę i chcieli się w jakimś terminie, tam 22 lipca czy coś, wykazać. No ale okazało się, że nie mogli sobie poradzić z nadwoziem czy z czymś tam.

A.W.: No z nadwoziem, wykonywanie nadwozia.

E.W.: I cichcem zwrócili się, czy by pan nie mógł tego. I ojciec im pomógł. I to w taki dziwny bardzo rzecz, bardzo taki… Bo to zrobił, no…

A.W.: To już jeśli mówimy o tym, no to powiedzieć tak, że w pierwszym rzędzie, jak FSO zwróciło się do ojca, żeby tą produkcję, że tak powiem, uruchomił nadwozi, no to partyjni ludzie wszyscy: „No co, my tu nie możemy zrobić, a taki weźmie i zrobi coś?”. No i stało się tak, że jednak zwrócili się do ojca, ojciec tam w określonym bardzo krótkim czasie uruchomił produkcję nadwozi Syreny, w prymitywny sposób, ale to nadwozia były już takie jak później. Tylko że to było ręcznie robione wszystko. I wtenczas ta związkowa gazeta przeprosiła, że jednakowoż taki pan Więckowski potrafił i to zrobił, oni nie mogli, a ojciec przyszedł i zrobił.

E.W.: No i ale to o tym nie ma chyba…

A.W.: To znaczy zorganizował całą produkcję, swoich ludzi miał, z którymi współpracował. No mówię, nawet takie autobusy jak robił, no to ten zespół potem przeniósł się do FSO.

P: Do FSO. Czyli można powiedzieć, że był w jakimś stopniu ojcem polskiej Syrenki.

A.W.: Tak.

E.W.: Tak.