Bohdan Wróblewski: Bo to 19 rok to cały czas były, wie pan, te walki, które spowodowały później, bo przecież Polacy chcieli odwojować te wschodnie ziemie. A tam siedzieli Rosjanie… w ogóle to była ziemia trochę niczyja, prawda. No i zaczęły się te walki, które doprowadziły do bitwy Warszawskiej w końcu, bo Bolszewicy przecież mieli dość duża przewagę. A ojciec został ranny, ale wrócił. Skończył kurs samochodowy i mam ten jego, świadectwo uzdolnienia to się nazywało, to prawo jazdy, przez dowództwo wojsk samochodowych. I został kierowcą samochodu pancernego w czasie bitwy Warszawskiej. To była o tyle ciekawa rzecz, że… zapewne pan wie co to był Ford T – taki mały samochodzik osobowy masowo produkowany w Stanach Zjednoczonych. U nas było ich sporo. A był taki konstruktor, Tański się nazywał, na pewno panu znane nazwisko. I Tański zbudował na… gdzieś tam zdobyli płyty pancerne i obudował go dla, tymi pancerzem, że on właściwie tylko nie był wrażliwy na kule karabinowe. Ale nie było broni przeciwpancernej wtedy, bo to dopiero pierwsze czołgi były, pierwsze prawda… i one były znakomite, dlatego że w walce z piechotą i kawalerią były absolutnie doskonałe, doskonałym sprzętem. Ojciec mówił, że… one były w takie łaty pomalowane, zresztą teraz zrobili rekonstrukcję tego samochodu, w muzeum techniki. Ford T Pancerny. Tak, to było 7 sztuk tylko zrobionych. Ojciec był kierowcą tego samochodu. On był… wie pan, to był podobno dość wytrzymały samochodzik, opony były cienkie, więc nawet przestrzelenie takiej opony to mu tam wielkiej różnicy nie robiło, bo to były takie cieniutkie były. I był tylko kierowca i za kierowcą w wieżyczce był… bo to malutki samochód był, to taki no ten, auto to był większy jak, jak te dzisiejsze osobowe trochę, ale w sumie to był leciutki samochodzik, i w pozycji stojącej strzelec był z karabinem maszynowym. I jak atakowała, tata mówił mi tam gdzieś na północy kawaleria bolszewicka naszą piechotę – nasza piechota uciekała, no bo wie pan, przed końmi, przed tymi szybkimi z szablami, z lancami, musieli uciekać. Ale Bolszewicy nie zauważyli, że stały w krzakach 2 te samochody pancerne. Tu wataha tych Bolszewików pędziła, a tu wyjechały te 2 samochody i 2 karabiny maszynowe otworzyły ogień po koniach. Jak ojciec opowiadał – to było coś potwornego, bo ci strzelcy to mieli łatwy cel, bo walili tylko po koniach. Wie pan, jak koń dostał, to już potem za nogi ciągnął na wstrzemieniach, albo po prostu wyleciał – jak wyleciał to już po nim było, bo po nim przejechali inni, i wie pan. I wrzask się zrobił, nasza piechota gdzieś tam w krzaki uciekła, a ci z wielkim wrzaskiem zawrócili i tylko kurz po nich został zostawiając, wie pan, stos trupów jednak. No i tak 2 samochody zatrzymały całą tą. I na… wie pan, to była, w czasie wojny to też ludzie tak szybko to załatwiają i na odwrocie tego mam świadectwa uzdolnienia nazwanego, napisane: „Upoważniony do noszenia żetonu pamiątkowego”. No tak, bo wie pan, gdyby oni mieli broń przeciwpancerną, nawet gdyby mieli jakieś takie… są teraz, wie pan, granatniki, tam coś takiego, prawda, co się z tego się strzela. A oni mieli najwyżej karabinki i lance i szable, no więc wie pan. A nasi mieli takie, ja panu pokażę potem, bo ja rysowałem ten samochód pancerny, bo tym się interesowałem. A one jeszcze brały udział potem jak był pościg za Bolszewikami.