Bogusław Homicki: Ustrój socjalistyczny wykształcił w ogóle takie zawody, które gdzie indziej to w ogóle ludzie nie rozumieją co to znaczy. Takie zawody były ponieważ wszystkiego brakowało, a szczególnie… to znaczy alkoholu może i nawet nie brakowało, ale ze względów wychowanych próbowano społeczeństwo… jakoś tak… dyscyplinować, że np. do godziny 13:00 to się nie pije alkoholu czy od godziny 20:00 czy 19:00 też już sklepy pozamykane. Wobec tego wykształcił się taki zawód meliniarza, że sprzedawano ten alkohol a każdej porze dnia i nocy. Poza tym na melinach to jeszcze sprzedawano bimber, który dużo ludzi robiło prywatnie sobie po mieszkaniach a nie raz jeszcze jakiś przemysłowy spirytus, który niestety był bardzo szkodliwy dla zdrowia. To byli meliniarze. Byli również jak wspomniałem również o tym dwutygodniowym moim staniu w kolejce po kożuch byli ludzie, którzy wyręczali za opłatą tych którzy chcieli się… wystać coś – to byli stacze. Byli… cinkciarze byli! Czyli cudzoziemcy jak się pojawiali, to „change Money”, „change Money” – to cinkciarze. No na bazarze, na bazarze z kolei to tam były te gry hazardowe, no, ten benkiel słynny, te trzy lusterka… koszmar! Ja pierwszą całą wypłatę na tym straciłem! Zanim się zorientowałem jak oni oszukują. No ludzie radzili sobie w różny sposób. Były koniki! Koniki to handlowali biletami, z handlem biletami to się zwykle zajmowali… osobnicy młodzi, którzy nie chcieli pracować, to wtedy z kolei tak jak dzisiaj jest bezrobocie, to kiedyś praca była dla każdego i było wręcz naganne społecznie jak się nie pracowało – to się nazywało bumelanctwo. Ci bumelanci po prostu dziesięć razy więcej sobie zarobili na ulicy niż chodząc do pracy, wobec tego mówię: zawód konika był lepszym biznesem niż pracowanie gdzieś w fabryce. Akurat koniki to, to zwykle to byli, było takie słowo „bikiniarze”, bardzo fajne. „Bikiniarze” od słowa atol „bikini” , bo w Ameryce… zaczęto w ogóle w Polsce pokazywać nam Amerykę w sensie żeby ją obrzydzić, no i w 55’roku chyba, pamiętam, była taka wystawa „Oto Ameryka” gdzie pokazywano życie w Ameryce. No więc były pokazane walki w błocie kobiet – jak się biją w tym błocie, więc to trzeba było pokazać tą ohydę, to wszystko, ale jednocześnie pokazywano rock’n’roll, pokazywano te stroje amerykańskie, te plerezy, te skarpetki, te buty na słoninie, te wieżowce, muzyka, no… waliły tłumy na tą wystawę „Oto Ameryka” ! Ja sam nie wiem ile razy obejrzałem tę wystawę, no to było coś co cała Warszawa waliła żeby oglądać tę wystawę „Oto Ameryka” i po tej wystawie właśnie nastała moda na ten amerykański styl. Młodzi ludzi, tacy dwudziestolatkowie, osiemnastolatkowie, zapuszczali długie włosy, spryskiwane lakierem, czy wazeliną żeby się świeciły, jakiś wąsik hiszpański, krawat z nagą girlsą albo palmą, skar… buty trzy razy szyte na słoninie, to się tak nazywało, one takie były… podeszwa to miała, no, nie przesadzę, że co najmniej 5 cm, to wszystko… do tego skarpetki sing-sing kolorowe w paseczki, spodnie oczywiście wąziutkie na dole, najwęższe spodnie jakie ja nosiłem to miały 18 cm w nogawce. To były tak wąskie spodnie, że już na samym dole to musiał być taki rozporek do tych nogawek żeby w ogóle noga chciała tam wejść, no, więc powiedziałem – spodnie wąskie. Koszula musiała być też jakaś kraciasta egzotyczna, a do tego marynarka w kratę, do tego pod ramiona się podkładało gazetę czy watę żeby ramiona poszerzyć. Jak było chłodno to do tego jeszcze był długi płaszcz taki rozpięty koniecznie, żeby on tak fruwał jak taki bikiniarz szedł. Szal taki długi, też fruwający. Czapka… z takim tyłem, który się usztywniało gazetą żeby tak wysoko sterczał. No i przeważnie tacy ludzie zajmowali się handlem biletami. To byli koniki zwykle. A tych bikiniarzy to widać było na ulicy, np. jak się pojawiły te radia kasetonowe, to sobie na chodniku muzyczkę puszczali i podrygiwali w rytm muzyki na ulicy. No czasami w Kronice Filmowej pokazywali, że właśnie tacy nierobi, bumelanci, spekulanci to trzeba ich piętnować itd. To było wie pani, takie odróżnianie się od społeczeństwa. Wtedy, wtedy to była jakaś taka… taki bunt przeciwko temu oficjalnemu, prawda? Dzisiaj robi się to podobnie, tylko przeciwko komu dzisiaj buntują się ci Irokezi i inni, to ja już nie wiem… ale mniej więcej, to chyba na tym polegało, że trzeba było się wyróżnić od reszty społeczeństwa. Bo wtedy to jeszcze jakaś była ideologia tego no bo była ta bura, szara komuna, no wszystko było szare jak się samochody… ciężarowe to koniecznie szare, jak się dzisiaj zobaczy żółtą ciężarówkę, no to dla nas się wydaje normalne, a kiedyś to w ogóle takich rzeczy nie było, no! Wszystko musiało być szare-bure, dlatego ci bikiniarze to tak ożywiali to, tą ulicę. Po prostu szary człowiek to szedł sobie boczkiem, udawał, że nie widzi jakoś tak ludzie generalnie byli zahukani, jak to się mówi – przytłumieni, bo i te problemy i wszystko, więc bikiniarz to taki, no było coś takiego ciekawostka, ale jakby, no dystans do tego był. W każdym razie na kronice pokazywano właśnie tych bikiniarzy jak to bumelanci, jaki to wrzód na społeczeństwie, jak to trzeba piętnować itd. Tak to mniej więcej wyglądało. Grupki spotykały się w różnych swoich miejscach, ja np. miałem taką grupę koleżeńską… ja chcę powiedzieć, że ja… ja jakby żyłem w tym czasie młodzieńczym już po okresie bikiniarzy, czyli ja nie mogłem się zaliczać, że ja byłem bikiniarzem, chociaż… stosując się do ówczesnej mody, no starałem się mieć wąskie spodnie, marynarkę szeroką itd. ale to już było późniejsze pokolenie. Byli pod kinami, bo handlowali biletami, tam gdzie jakieś coś – się życie działo, na ulicy Targowej, w okolicach bazaru Różyckiego. No źródło, źródło to były, najpierw to była pomoc amerykańska paczki UNRa. Sporo przecież przyjeżdżało w paczkach takiej odzieży. Potem paczki wysyłane były przez rodziny, które gdzieś tam żyły na Zachodzie. To wszystko trafiało na, na ciuchy tak zwane. Ciuchy to było coś innego niż bazar Różyckiego, bo ciuchy to był handel ciuchami zagranicznymi. Takie pierwsze ciuchy to były na ul. Strzeleckiej, między Stalową, potem się przeniosły na ul. Lubelską przy dworcu Wschodnim z drugiej strony, a potem na, do Rembertowa gdzie już było gorzej dojeżdżać, już tak jakoś troszkę to się rozlazło. W każdym razie to, żeby się ubrać modnie, to naprawdę trzeba było mocno się postarać. No i oczywiście, to czego nie można było kupić, to trzeba było zamówić u krawca.