This is additional content area. Learn more
Andrzej Przybysz: We dwóch otworzyliśmy stoisko, nie wiem czy pan słyszał, na Bazarze Różyckiego – wypożyczalnia kaset wideo, jedyna w Polsce! wtedy to tylko tu z całej Polski przyjeżdżali z walizami i wymieniali kasety, to co my mieliśmy, zaraz po stanie wojennym.
Prowadzący: Czyli osiemdziesiąty na przykład drugi?
A.P.: Albo trzeci. W środkowej alei niedaleko bramy na, na Brzeską.
P: Czyli bliżej Brzeskiej niż Targowej, tak?
A.P.: Tak.
P: Bliżej Brzeskiej.
A.P.: A przy samej bramie po prawej stronie była tak zwana kanciapa tajniaków.
P: Jak w PRL-u, co prawda wtedy wiadomo, prawa autorskie tam nie istniało i były te filmy…
A.P.: Nie.
P: …co kopiowały…
A.P.: Aby nie polskie. Aby nie polskie.
P: Aby nie polskie, tak? Ale jak szła ta milicja, to jak reagowała na ten wasz sklepik?
A.P.: No jak. Przechodzili na prawą stronę…
P: Oni dostawali w łapę?
R: No a jak! A szczególnie, że ja siedzę wtedy… siedziałem przy stoisku, a podchodzi po cywilnemu w takiej brązowej kurteczce i ja oczy otwieram, mówię no znam go, i nie wiedziałem, bo to pierwsze takie skojarzenie, a to, on był przeniesiony z jakiejś tam jednostki. Pan porucznik – on był dowódcą wszystkich!
P: No ale co chciał od pana?
A.P.: Ode mnie nic, tylko przyglądał się. A później w zacisznym miejscu żeśmy się spotkali i ja mówię: „To co ty tutaj robisz?”, a on mówi: „No jak to co? Szefem jestem tych wszystkich”, „Aha… to teraz z tobą będę musiał się częściej spotykać?”, „Ja nic nie wiem”. To jak wiedzieli, ktoś się dowiedział, że ja go znam, to do mnie przychodzili, dawali mnie pieniądze, a ja przekazywałem jemu i on odpuszczał ten towar, który zgarniał. No przypuśćmy przy takiej tej to już wiedziałem i ja już nie przychodziłem tego dnia. Tam musiało być, musiały być i nogi, i ręce i rozum w tym wszystkim. Pan kapitan, dowódca z dworca wtedy złapał 480 kaset już gotowych do… oficer milicji
P: Milicjant? Oficer skonfiskował?
A.P.: Skonfiskował i ten Marcin chciał, no poszedł na rozmowę, żeby… i coś mu widocznie zaproponował, bo ten od razu strzelił paragrafem o przekupstwie na służbie funkcjonariusza i tak dalej, że grozi do pięciu lat i patrzę Marcin siedzi. Wtedy mieliśmy sporą przerwę. Ale wykupiłem go. Przez Stołeczną, ale dało radę. Ale odrobiliśmy szybko.
P: To ile sprzedawaliście dziennie tych kaset?
A.P.: Wymiana to była, trzech klientów to było 600 kaset, ale sprzedaż – no około setki.
P: A kto kupował? W ogóle co to była za klientela? Dwudziestoletni, siedemnastoletni też kupowali?
A.P.: Tak. Też, też. I przeważnie można było rozpoznać, że to z małych miasteczek, albo ze wsi co nabył magnetowid, a to tylko w komisach wtedy były magnetowidy.
P: W Peweksach.
A.P.: No mówię, Komis, Peweks, Serwis.
P: Jakie tytuły najlepiej szły?
A.P.: Stallone, czyli tak, Rocky 1, 2 tam i tak dalej, i tak dalej. Później co, jak on się kurczę nazywał…
P: Charles Bronson?
A.P.: Bronson, czyli Życzenia Śmierci. Kolejne – no jeżeli przypuśćmy z Gdańska, z Katowic przyjeżdżał facet z dwoma walizkami do wymiany, to on brał około dwustu kaset. I on po cichu miał wypożyczalnię u siebie w domu.
P: Czyli on przyjeżdżał znowu z tymi kasetami, co od pana kupił, tak?
A.P.: Z Krakowa przyjeżdżali właśnie do mnie… Tak.
P: Czyli on najpierw musiał przyjechać do pana i kupić te kasety, pojechał…
A.P.: Kupić, a później wymieniał.
P: …a potem jak już tam wszyscy obejrzeli je, to on wymieniał u pana je, tak?
A.P.: Tak jest. No inna cena była…
P: Kiedy jest na wymianę, to tylko była mała wymiana, inna jak od zera kupuje?
A.P.: Oczywiście, tak. No a pornusy jeszcze w innej cenie. A pornusy to właśnie milicja przychodziła spod lady, żeby im… no tylko oni nie płacili.
P: No tak. A na przykład Akademia Policyjna? Ta komedia?
A.P.: No też, też. No bo przecież jak przyjeżdżał, to on nie brał tylko trzy tytuły, tylko więcej.
P: A te filmy kupowaliście w Niemczech?
A.P.: Przeważnie. I w Szwecji.
P: Ale jak kupowaliście w Niemczech, to one miały niemiecki dubbing? Wszyscy po niemiecku mówili?
A.P.: Tak. Ale to tak mnie… aż mnie trzęsło! W środku mi się gotowało.
P: No i mnie tak samo, bo ja przez was, ja się wychowałem na tych filmach, co wyście robili.
A.P.: Kasety kupowaliśmy czyste TDK, no różne. W drukarni, tam gdzie kartki drukowali, to zamawialiśmy na pudełka, w pudełkach…
P: To normalnie w pudełkach? Czyli był jeden film na kasecie nagrany, ten który był w pudełku…
A.P.: Przy zwrocie musiał być przewinięty do początku.
P: A kto jeszcze, jacy lektorzy nagrywali dla pana?
A.P.: Tylko… tylko jeszcze tam znajoma taka, ale nie sprawdziła się i zrezygnowaliśmy z niej, bo może nie miała czasu. Bo najpierw trzeba go obejrzeć, posłuchać a dopiero tłumaczyć, a nie na bieżąco. Tak to jest…
P: Czy wy mieliście jakieś studio nagraniowe?
A.P.: Trzy.
P: Trzy studia?!
A.P.: Trzy studia. Mieliśmy 84 magnetowidy, jedna matka na srebrnej, na silverze matka szła i z tego się robiło kopie. To były trzy pomieszczenia. Bo jakbyśmy wpadli w jednym, to to rekwirowali to, to strata za duża, to tak dlatego mieliśmy trzy takie studia do przegrywania, kopiowania.
P: A gdzie [6:11] nagrywał?
A.P.: Woził ten człowiek jemu kasety i gdzie on to robił, to nie wiem. W każdym bądź razie miał sprzęt, skoro przecież tam jest osobna ścieżka potrzebna. No pieniądz taki był… nie można było tego wydać. Trochę charytatywnie żeśmy się zajmowali…
P: Jak to charytatywnie?
A.P.: A bo pomagaliśmy różnym ludziom jak wiedzieliśmy, że tam na, pod takim i takim numerem jest matka i trójka dzieci, a on poszedł w zug, czy albo siedzi, no to pomagaliśmy. Przeważnie to kopertę i do ręki.