Teresa Szubiakiewicz: Ale wracam do Pragi… Wiadomo, że mieszkanie trudno było utrzymać, więc najpierw wyprzedawali wszystko to co mogli, były bardzo trudne momenty i jak mama zapoznała ojca, wyszła za mąż to zdecydowali, że nie są w stanie w Warszawie utrzymać mieszkania. I się przeprowadzili nie na Pragę, przepraszam, bo Stalowa kiedyś była, może nie wszyscy wiedzą, Praga Śródmieście i proszę się nie śmiać, będę się upierała przy tym. Stalowa, Wileńska, Targowa to była Praga-Śródmieście. Także ja zawsze mówię, że się urodziłam na Pradze-Śródmieście. A rodzicie moi, po ślubie, chyba brat już się urodził w ’29 roku właśnie na Targówku, na Targówku wynajęli takie mieszkanie. …. no był ten świat, trochę tego światka, ale jedna była zasada, naprawdę swój swego nie ruszył. Ja mogłam wracać o 12 w nocy i ja się nie bałam.

Prowadzący: No ale docierały na pewno do pani informacje kto…

T.S.: Że co?

P: No, że ktoś należy do takiego półświatka nazwijmy to…

T.S.:  Proszę pana….

P:… i jego źródła zarobkowania są…

T.S.: Jeszcze raz mówię, to się działo później, a nie…

P: Później. Kiedy mniej więcej to się zaczęło?

T.S.: Proszę pana, zaraz panu powiem. Mamy 2016, niech pan odejmie 17, 18, 20 – 1970, ’80. Wtedy kiedy właśnie ten Annopol do nas, kiedy Targówek Fabryczny był rozbierany i Targówek ten mieszkalny, bo to dwa, Ziemowita tu to Targówek Fabryczny a tutaj Radzymińska i tak dalej. Proszę pana, ciuchcię pamiętam…

P: Czyli to są klimaty z Alternatyw trochę? Alternatywy 4, przecież tam jest właśnie scena kiedy z Targówka dokładnie, z ulicy Chemicznej Balcerka…

T.S.: Balcerek, z gołębiami, tak, bo on nie chce… ale to jest to, ale to jest to. A naprawdę, proszę mi wierzyć, jeżeli ktoś coś mówi na Prażan to ja mówię: przestańcie! Bo ja znam najporządniejszych ludzi na świecie z Pragi, na prawdę. Jeszcze chcę panu powiedzieć, że jeżeli chodzi o klimat Pragi… No mówię ta więź, proszę pana, to była ogromna między ludźmi i to nie prawda, że ta Praga, znów powiem – Śródmieście, Praga centralna to byli tacy obiboki.

P: To skąd się bierze ten stereotyp?

T.S.: Już mówię, już mówię. Likwidowali Annopol…nie wiem czy pan wie co to był Annopol i…

P: Ale proszę powiedzieć.

T.S.: Annopol to były baraki dla bezrobotnych, dla marginesu trochę tak powiem. I proszę pana, jak były pierwsze mieszkania, które, Warszawa była zburzona cała lewostronna, prawda, nie było gdzie, przecież mnóstwo ludzi wyjechało, Podkowa Leśna i tak dalej, i tak dalej, podwarszawskie miejscowości. Natomiast tutaj, no Praga była niezburzona. W związku z tym, jak były pierwsze mieszkania, już odbudowywane i ludzie dostawali mieszkania, to w miejsce tych mieszkań, dawali nam ludzi z Annopolu. Ale proszę mi wierzyć, że ci udzie z takim szacunkiem do nas podchodzili. Ja pamiętam jak dostaliśmy w ’71 roku mieszkanie na Kijowskiej. Moja mama to była dama: rękawiczki, kapelusz – ja przy niej to byłam gosposia, zawsze latająca i tak dalej. Jak wysiadłam, 135 chodziło Stalową i się zatrzymywało Stalowa 50, właśnie te momenty się pamięta. I wysiadam z mamą, bo żeśmy pojechali odwiedzić, wysiadam z mamą, Stalowa 50 i stoją tacy chłopcy, bajonowie nazywali się, trzech ich było. Wyprostowani na baczność: „Pani Kalińska!” cmok w rękę, to była… Ciągle słyszałam, mamy się szanować, mamy wszystkim pomagać, mamy wszystkim… i tak dalej i tak dalej i tak dalej. I ja powiem szczerze, że po wojnie, oczywiście, że po wojnie, bo ja się urodziłam w ’40, ja do tej pory nie potrafię ugotować garnka zupy dla trzech osób, ja gotuję taki gar. Dlatego, że było tak, pani Denkisowa: „No zje pani?’ – do mamy, „Zje pani, zupki?”. Nie było nic innego,  bo co innego to było jednak wiadomo, że było wszystkim ciężko, że mięso było raz w niedzielę, że wędlina była raz w niedzielę, a tak mama robiła a to pyzy, a to kopytka, a to kluski, a to racuchy, z jabłkami, prawda i tak dalej. No, panie nie pracowały, prawda, panie były w domu i w związku z tym…tak to było. Ale zupa zawsze była i zawsze było dużo. Każda sąsiadka, która przyszła, bo było wdów trochę, to natychmiast było: „Zupki? Proszę bardzo”. I ja jestem do tej pory przyzwyczajona, że jak ktoś do mnie przychodzi w tej takiej porze obiadowej, no panu nie zaproponuję bo jestem… to była talerz zupki zawsze, zawsze! I moje koleżanki, nawet jak już pracowałam to mówiły: „No do ciebie to miło przyjść, bo..” , bo obojętnie czy i nie ważne czy ja mam krupnik czy ja mam rosół czy ja mam – to co się miało to się stawiało na stole i wszyscy tak postępowali, to nie byli…