Prof. Janusz Stanny: Kiedy człowiek pomyśli, że będzie artystą – 10, 12 lat. I powiem panu, bo ja mieszkałem na Grochowie z rodzicami, otóż na Grochowskiej była Mydlarnia, jeśli wiemy co to była Mydlarnia dzisiaj – bo pan może nie wiedzieć, to całkowicie usprawiedliwiony pan będzie. Mydlarnia to było wszystko. W Mydlarni były, no jak sama nazwa wskazuje, było mydło, no marne, ale były zeszyty, były ołówki, były przyrządy do malowania, odnawiania mieszkań, farby do malowania mieszkań, tego typu no i były kartki pocztowe ułożone w takich harmonijnych, długich, podstawa była jak kartka, takich otwieranych, takich długich, bardzo ładnych, no, zrobionych takich, i tam ja z tamtych kartek dowiedziałem się o wszystkim jeśli chodzi o Kossaka, dowiedziałem się jeśli chodzi o Matejkę, dowiedziałem się tam też z tych kartek no Stryjeńską, one tam były a ja je tam brałem. A jak miałem więcej pieniędzy, bo ja na rogu Podskarbińskiej i Grochowskiej sprzedawałem papierosy. Ale nie w budce przecież, tylko miałem tutaj, wie pan, taki, taki niedużą taką walizeczkę i tam były poukładane papierosy – to było w czasie okupacji oczywiście. Napis na tym, co ja sprzedawałem, zresztą potem mnie przezywali w ten sposób, było „Bringman Tabac”, coś tam turecka jakaś ta fabryka tabaczna, wie pan. Wracam do mydlarni. I w tej mydlarni stały pod ścianą w worach papierowych farby. Wie pan, te farby mnie ciągnęły. Ja nie mogłem od nich wzroku oderwać, tam była ultramaryna, tam był cynoger, tam była żółć, tam była ochra, tam były czernie, dwie chyba, biel i tak dalej. I jak, i te farby mnie… i jak tam patrzyłem jak te takie lubiłem, wie pan, te ultramarynę, tego, ten, ten, ten… i co ja tam znalazłem panu powiem. Tak, no przede wszystkim Grunwald znalazłem taki, nieduży, o, pocztówkę taką, Grunwald Matejki, i Matejki „Śmierć Władysława Warneńczyka pod Warną”. I ja z tej pocztówki, ja na połówce prześcieradła robiłem kopię z tego, akwarelkami jak głupi i… wolałem rysować. Wie pan, musiałem, może to będzie lepsze, musiałem rysować. To znaczy to co wiedziałem musiałem, nieudolnie, nie o to mi w tej chwili chodzi, przenosić na obrazek. A robiłem też, starszego brata miałem, był starszy o 5 lat, także chodził już do szkoły, i na rysunkach tam miał jakąś tam martwą naturę, jakieś wisienki pamiętam były do rysowania, i ja mu to robiłem. I on dostawał piątki, bo on źle rys… bo on nie rysował tak jak ja, tylko miał zdolności do rysunku technicznego. No a jeszcze bardzo ważna rzecz, bo to jest puenta później. I tam znalazłem pocztówkę – marną – pocztówkę, która przedstawiała Vermeera „Dziewczynę z perłą”. No i ja wpadłem w szaleństwo. Robiłem z niej kopię, no ale to takie kopie robiłem, oczywiście jako dwunastoletni chłopak nieudolne, marne, ale gdzieś tam, gdzieś tam ta „Dziewczyna z perłą” była tu z tyłu głowy gdzieś no i potem tam coś troszeczkę się przewaliły czasy, i ja zdaję na akademię, bo w Ekspresie Wieczornym było nawet ogłoszenie, że można na egzamin się zgłosić, bo to chyba tak było. No i ja poszedłem na akademię i zdałem. Byłem w pracowni malarstwa u profesora Czajkowskiego. Profesor Czajkowski Stanisław był związany z Młodą Polską i on organizował ze studentami takie, siadał na podwyższeniu dla modela w fotelu, który był przyniesiony z teatru, taki, wie pan, tego, tam zawsze model siedział, siadał, było winko i taka rozmowa dla nas nieobo, dla studentów, nieobowiązująca, ale później jak sobie to odtworzyłem w pamięci, to on miał w tym cel – poznanie takiej geografii studentów, co, po co i tak dalej. i tak my siedzieliśmy, tak troszkę niżej na skrzynkach takich jak to są w akademii, on siedział na podwyższeniu i tam się pytał o to, a wreszcie mnie się pyta: „Panie Stanny…”, bo to kiedyś się mówiło do studentów „Panie”. „No, panie Stanny, a po co pan przyszedł na Akademię?”, a ja mówię: „Panie profesorze, bo ja się chcę nauczyć tak jak Vermeer”. On nie zareagował w jakiś sposób taki, żeby mnie wyśmiać, że ja nie dam rady być jak Vermeer. To ja wiem, oczywiście, że nie dam rady. Ale on posmutniał. I wie pan co mi powiedział? „Proszę pana, ja też bym chciał…”. Wie pan, i to jest puenta taka… od czasu kiedy miałem 10 lat aż do chyba drugi rok, a może nawet pierwszy, nie pamiętam, że to tak się zamknęło coś we mnie i ja, ja sobie wtedy pomyślałem: „No jeżeli profesor Czajkowski chciałby tak malować jak Vermeer, a ja chciałbym tak choćby malować jak profesor Czajkowski, to gdzie, kiedy, w jakim czasie ja dotrę do tych umiejętności, żeby malować jak Vermeer!. Trochę mnie to ostudziło, ale, ale nie zniechęciło. Do dziś myślę, że nie będę tak malował jak Vermeer.