Mieczysław Gajda: Obok Kucharewicze, też piękna historia. On, wilniuk, odbywał służbę w 36. Pułku, tu, na 11 Listopada. I mówi: Wychowany w wierze chrześcijańskiej – mówi – w Boga Ojca, Trójcę Przenajświętszą… Pan Jezus, Ojciec, Syn, Duch Święty i Matka Przenajświętsza Dziewica. I zgłębiać tego tematu wśród uczciwych rodzin nie wypadało nawet. Dziewictwo Matki Przenajświętszej – mówi – nawet nie wypadało. I poszedł do kościo… Nie, szedł ulicą Wileńską… Spieprzyłem. Szedł ulicą Wileńską i róg, tu bliżej Konopackiej, Foto Lech. I miał taką piękną gablotkę, za szybą, ze zdjęciami i patrzy się… Jezus Maria! Na środku tej gabloty, pomiędzy jakimiś tam ludzkimi twarzami, anioł! Znaczy się kobieta, ale pod postacią anioła. Mówi:  Niebieska sukienka, kołnierzyk z ząbkami takimi zrobionymi pięknymi… I mówi:  twarz anioła, usta jak dwie wiśnie, łuki brwiów piękne, oczy niebieskie i na głowie korona. Blond włosy i warkocz spleciony – tak jak ta, ta… premierowa Ukrainy, co miała te takie, przecież to były naturalne, bo on się ożenił z nią. Mówi: tym warkoczem korona zrobiona na głowie, jak królowa dosłownie! – mówi. Oniemiał. A był w mundurze, więc musiał się zachować przyzwoicie, nie mógł krzyczeć coś. Oniemiał, mówi, kobieta anioł mojego życia, miłość, w tej fotografii się zakochał! Poszedł do fotografa, na drugi tydzień, bo miał przepustki w sobotę i w niedzielę. Poszedł, fotograf nie chciał dać… Nazwiska, imienia ani… ani adresu. Błagałem, klęczałem, groziłem nawet – nie dał. I co sobie wykombinował – że taki anioł, to ona musi być w kościele na nabożeństwie. I od tego wymysłu zaczął chodzić w każdą niedzielę do kościoła. Na Szwedzką do kapliczki, na Ratuszową do Matki Boskiej Loretańskiej i do Świętego Floriana. Już na… do bazyliki na Kawęczyńską nie chodził, bo jakby mieszkała gdzieś w tamtych okolicach, to już właściwie wieś tam była, gdzie ta Kawęczyńska, to by sobie nie robiła zdjęcia w Foto Lech, jak na Wileńskiej. Czyli pomiędzy tymi trzema kościołami gdzieś ten anioł się porusza, właściwie może się porusza… Unosi się! I mówi:  dwa… dwie niedziele u Floriana – nic. Dwie niedziele u Loretańskiej – nic. Druga niedziela na Szwedzkiej, w kapliczce Matki Boskiej… Mówi – stał pod chórem… Maleńka kapliczka, maleńki chór. I mówi: podniesienie… I coś tak mnie usztywniło od serca, że nie kląkł. I jak spojrzał tak na stojąco… Jezus Maria! Z tyłu korona złota z warkocza na głowie! I mówi – już taki sztywny stał, podniosła się, już nic nie słyszał – ani Ojcze Nasz, ani Zdrowaś Mario – nic tylko patrzył się… Odwróciła się ona… Szedł za nią 11 Listopada, te stare kamienice, tu przy… przy Targowej samej – weszła. Już wiedział. A on na 11 Listopada w koszarach, uciekał przez płot, widział ją parę razy – szła z koszyczkiem z zakup. Widocznie była na służbie. Widocznie była panną służącą – i rzeczywiście, u Żydów pracowała, bardzo ją ładnie wyposażyli, bo oddali meble stare, bo sobie kupowali nowoczesne. I mówi… Albo zauważyła, bo chodził za nią, do kościoła też, albo zauważyła, albo udawała, że nie widzi. No i kiedyś upuściła, bo miała rękawiczkę białą na gło… na rękach, upuściła i złapał tę rękawiczkę i tak z kolan jej podał. I zaczął rozmawiać, pozwoliła się odprowadzić. Za rękę nie dała się prowadzić, tylko obok. Ale już się umawiali, potem przyszła ręka, potem w bramie musnął ją w czoło, a potem, mówi, jak się wpił w usta, to nie wiedział, czy ona zemdlała, czy on zemdlał, czy ja zemdlałem, tak to trwało. I się ożenili. I dostali piękne wyposażenie domu starymi, pięknymi meblami, rzeźbionymi. I mieli córkę Alusię, żyje do tej pory, ale mieszka gdzieś bardzo daleko, się wyprowadziła głupia gdzieś na Grochów. Mam jej zdjęcie, na cmentarzu Brudzieńskim.