UWAGA! Ten epizod możesz również znaleźć na naszym kanale na YT

Andrzej Ujczak: …ludzie, oni dzisiaj mają 50-60 lat tak jak ja, bo to było moje pokolenie, to byli tacy, ja wiem, no twardziele, twardy człowiek, często siedział, czyli był pod sceną, to się tak nazywało. Dostał pajdę – to była pajda, chyba miesiąc dostał. Z tatuażami, to tatuaże były – nie były modne. To właśnie git-ludzie nosili, to ludzie z wyrokami. Charakterny to taki facet co nie zdradzi, nie podkabluje, nawet jak go wezmą na dołek, na Cyryla wezmą na dołek to też nic nie powie. To charakternym każdy chciał być. Nie każdy został, ale to już był koleś taki, któremu można wierzyć, charakterny. Dzisiaj tego słowa już nie ma. Nikt tak nie mówi. Teraz taka subkultura – wtedy to było, znaczy to byli ludzie, którzy gdzieś tam siedzieli, byli pod celą, to się tak ładnie nazywało. No i oni między sobą potrafili tam piwo pić, potem się bić. Sprawiali na pewno kłopot władzy. Wtedy nie można było władzy podskoczyć, to było zupełnie inaczej się wszystko działo. Złodziej był inny, i milicjant jest inny. Wtedy jak dzielnicowy, czy milicjant, czy dwóch, czy trójka szła, wszyscy się chowali w bramę. Nikt nie stał. Dzisiaj jest zupełnie coś innego. Dzisiaj się milicji właśnie nie boją. Znaczy może boją, ale zupełnie inaczej ich traktują. Wtedy on wyjmował pałę i koniec! Także i złodziej był inny i milicjant był inny. Inne były zupełnie czasy. Złodziej był, jak powiedziałem, pan złodziej – nie okradało się sąsiadów, jak z innej dzielnicy ktoś przyjechał, to dawał cynk, jak szedł milicjant to krzyczało się ZEKS, ZEKS, tak, tak się nazywało to, ZEKS, i każdy w bramie wiedział, że idzie milicjant i trzeba się chować. I chowali się. Wychodzili jak już milicjant czy dzielnicowy przeszedł.

Prowadzący: Czyli raczej unikało się konfrontacji?

A.U.: Zdecydowanie tak. Dzisiaj stoi bimbak gotów, nie wiem, za policjantem tam napluć, albo złym wzrokiem się na niego. Wtedy nie. wtedy się go baliśmy wszyscy. Wyprawy, pamiętam, były. Ktoś tam pojechał na zabawę w sobotę i tam dostał parę razy po uszach, czy po nosie. No to wtedy wyprawa – Praga jedzie na Czerniaków, bić Czerniaków. No to wsiadało się w piątkę, czy tam cały wagon, oczywiście konduktor tam nie miał nic do gadania, bo konduktorzy też byli wtedy jeszcze, no i szło się na jakąś zabawę czy tam gdzieś, jakieś miejsce w Czerniakowie, gdzie młodych ludzi można było spotkać no i hop, hop, hop, hop! Jakieś takie. Potem za miesiąc Czerniaków idzie na Pragę bić. <śmiech> No takie były spotkania takie…

P: Ale to były takie, ale czekaj, to były takie bitwy z jakimiś kastetami, czy raczej takie…?

A.U.: Nie, raczej takie jak na zabawie, no sztachetą mogłeś dostać jeszcze. No na zabawie wiejskiej czy na tym deptaku w Czerniakowie nikt tam nie strzelał, nikt no, ciężkich narzędzi się nie używało, ale jak ktoś tam w nos dostał, jakoś połamany ze dwa razy – trzeba było w tym uczestniczyć też. Także to była dzielnica na dzielnicę na przykład.

P: A na Pradze, nie wiem, ulica na ulicę? Albo…

A.U.: Raczej nie. Tu sztama była.

P: Nie? Targówek kontra Praga na przykład?

A.U.: Nie pamiętam. Nie. To raczej Śródmieście – Czerniaków, nie. Tutaj nie. Tu chłopcy się znali wszyscy. Jeden ośrodek był Brzeska – Ząbkowska, drugi Strzelecka – Stalowa, tam to raczej ciemne typy chodziły, ale to wszystko sztama była między nimi. Każdy tam jakoś się dogadywał, szedł na piwo, nie kłóciliśmy się. Potem szkoła, studia, wszystko to porozchodziło się troszkę. Większość się, niestety, rozpiła, część no trafiła za kratki, no bo takie to były czasy i oni właściwie oprócz nic oprócz tego złodziejska i tam jakichś drobnych rabunków nie umieli robić. No i wcześniej czy później gdzieś tam zawsze się… także już tych starszych osób nie ma… no nie widziałem z tych starszych kolegów, takich znajomych, co na ulicy, po ulicy się chodziło, nie ma.