Ryszard Szufladowicz: Proszę pani czy hazard na bazarze był? Ja mogę mówić raczej o bazarze, który mieścił się ongiś, nie wiem czy pani wie, na ulicy Strzeleckiej, pomiędzy Strzelecką, a Stalową, mniej więcej na wylocie Tęczowej. No, duży bazar, fajny bazar i tam proszę pani, tak i na Różyckiego też to samo było, nagminnie grali w „trzy karty”, w „trzy lusterka”, no i ja kiedyś zostałem dotknięty, bardzo, tą grą, bo szedłem na randkę z dziewczyną i na Tęczowej przechodziłem, idąc na pętlę tramwaju 32, przechodziłem koło takiego człowieczka, stoliczek rozłożony, trzy lusterka, otoczony wianuszkiem ludzi i tam, ten, słowa zachęty „postaw stówkę-ocalisz główkę” i takie różne. Wtedy chodziły stuzłotowe, miedzy innymi stuzłotowe banknoty i ja tak stałem, przyglądałem się, miałem chwilę czasu, i tak za każdym razem zgadywałem nie, jak on te lusterka tak mieszał. Mówię „no to kurczę, nic nie stoi na przeszkodzie, to są frajerzy, a ja pomnożę gotówkę!”, no to tego, położyłem stówę, on tam pomachał, ja patrzę… pudło, nie ma, sto złamię, trzysta złotych ze sobą, żeby pójść z dziewczyną do kawiarni, gdzieś na ciastko. Stówa mi poszła ale… to w człowieku powoduje reakcję. Reakcja jest taka, że „ja ci pokażę, że ja się odegram”, drugi raz postawiłem, stówę- przegrałem, nie? I trzeci raz postawiłem stówę i przegrałem. I poszedłem z zerowym kontem na randkę! To było bardzo, bardzo dawno temu, może miałem 25 lat, od tej pory nie grałem w lusterka, ani w żadne trzy karty, nauczony smutnym doświadczeniem- uciekałem na kilometr. Ale! To dowodzi sprytu i umiejętności manualnych, tych którzy te lusterka, prowadzili tą grę. Oszukać trzy to jest nie dużo, pierwsze pokazuje przecież, pani widzi, kładzie, a potem te ruchy nie są błyskawiczne, można to zaobserwować, nieprawda- nie można, jak się okazało nie można. Więc taki hazard, owszem, tak. Gra w trzy karty, w trzy lusterka, czy inne były? Być może, nie doświadczyłem tego, nie pamiętam.