This is additional content area. Learn more
Prowadzący: A jeszcze porozmawiajmy o tych miejscach charakterystycznych, usług czy jakieś zakłady rzemieślnicze? Właśnie cukiernia, co jeszcze?
Teresa Szubiakiewicz: Stalowa 50 wychodziło się, pierwszy sklep to był pan Fabiszewski – zakład ślusarski, następny mydlarnia pana Kalińskiego, następny pan Kamysz – obuwie. Po lewej stronie fryzjer pierwszy, dalej pralnia, to już 46, państwo Arcichowscy – spożywczy. Jeszcze chciałam powiedzieć, że w tych spożywczych na przykład, u pani Denkisowej, u pani Arcichowskiej, myśmy nie korzystali z tego, nie ukrywam, ale prowadziło się zeszyt, jeszcze taki fajny napis w sklepach był: „ Kredyt umarł – zabili go dłużnicy”. Bo były zeszyty i były rodziny, gdzie brały tydzień, dawniej, dawniej wypłaty były wypłaty różnie, raz tygodniówki, prawda dwutygodniówki i tak dalej i po tygodniu dopiero zapisywała pani i po tygodniu płaciła, także…
P: Na krechę.
T.S.: Na krechę, na krechę, tak, tak. Stalowa 38 był warzywniczy, no knajpa Karp ! nie trudno ominąć – Stalowa 38. Oczywiście, że ja nie chodziłam do knajp, ale Karp to była taka znacząca knajpa, licząca się. Bo Stalowa 56, róg, na rogu, tam jeszcze jest, w tym, w tej chwili jakiś, nie wiem, pub jakiś, nie wiem, ale tam była knajpa Mazowsze z kolei. To tam było dla tych podlejszych. Nie ukrywam, że zawsze miałam ochotę, czego nie zrobiłam, chociaż moja mama mówiła: „ty jak myślisz to ty przestań myśleć bo ty…”, bo ja miałam zawsze ochotę wejść do bramy, rąbnąć kielicha i takiego śledzia, wie pan, ale nie zrobiłam tego, bo tak jakoś trochę wstyd może było (śmiech). Ale uważałam, że jak widziałam takich panów czasami stojących, bo się zdarzało, to, to było fajne (śmiech). Budki z piwem, znaczy budki, piwo się pompowało, wie pan o tym i w te kufle. No dla mnie piwo….
P: A gdzie była najbliższa budka ?
T.S.: Oj daleko. Nie było tu, tu w pobliżu nas. Chyba dopiero jak początek Stalowej, tam przy Listopada, u zbiegu. No i wiadomo, że, no proszę pana, nie byliśmy nauczeni, nie mieliśmy kultury picia. Ja wtedy miałam 5,7,10 i ja do tych knajp nie wchodziłam, prawda, ale te knajpki były! A skąd się u mnie wzięło, że tak bym chciała tak wypić w bramie i tego śledzia! Z tego, że jak bazar Różyckiego, jak pan wchodzi od Targowej, prawda i do Brzeskiej jest przebicie prawda, dawniej też było, wejście od Brzeskiej, to po lewej stronie przy Brzeskiej były właśnie, tam były te knajpeczki. I tam panowie nie musieli wchodzić do wewnątrz, tylko latem był na zewnątrz, to nie były tak jak dziś stoliczki i tak dalej, w naszych kawiarniach, ja mówię o Różyckiego. Tylko na zewnątrz taki parapet, tam po prostu na zewnątrz, wie pan i tam sobie setka! no bo co, setka czystej chlup i śledź o cholewe i… I ja tego im zazdrościłam, o!, że ja nie mogę, bo nie mogę, no bo dobrze wychowana dziewczyna no jak nie mogła sobie pozwolić na to, ale to było fantastyczne!
P: Ale jakaś atrakcja musiała w tym być?
T.S.: A pewnie, że tak! To był właśnie folklor, to był folklor, prawda, no. Także to były fajne rzeczy …i uważam, że no Praga, że Praga jest piękna, naprawdę, ale jak się nic nie robiło przez tyle lat…