Bocheński: Wie pan, tu wszystko się dało, wszystko można było dostać. I tak było – jak pan wchodził w bazar a to owoce, od Brzeskiej, owoce, warzywa, z tej strony sery, dalej ciuchy, buty, po całej lewej stronie całkowicie tam, też warzywa, ale tam… znaczy zerwali ten, pierze z kur, także nieraz tak było, że bociana za gęś sprzedali, ale to druga sprawa. No ale co jak, jak dziub ucięty tam jakiś, wie pan, głowa a to bez dzioba, łapy też tam krótko – no wie pan, cuda robili. No sery jeszcze były, nabiał, tego – no następne alejki co były. Po tej stronie, po prawej, smażalnia ryb była. Tak. Na okrągło od rana do wieczora dorsz smażony był. Przywozili. I jak ja na przykład się umawiałem [0:55], to przychodziłem sobie – ona kartofle ugotowała, kapustka już była gotowa, ale ten dorsz to był smak sam! Bo to świeżusieńkie, jak to się mówi, prosto z Bałtyku, no. Po prawej stronie był Jatki. Za rybą się szło. Tak te Jatki były, to tam wszystko można było dostać. Słuchawki i tak dalej. Tam oprócz tego, że tak ten handel obchodził, handlowały babki – mięsem i wędliną. A najsławniejsza była kaszanka. Co ją raz tam przyszła milicja, zabrali towar, ona znowu handlowała. Nie było tam… to już ją znali doskonale. Jeszcze z jednej strony flaki gorące babki sprzedawały. Do tego wódeczka była. Wesołe dziewczynki tam z boku były. Wszystko można było dostać. Przy tej głównej alejce stylony, perlony, melony, pomarańcze, cytryny po 5 złotych, daktyle, biżuteria, dolary, funty, marki, złoto, srebro, zegarki – no wszystko było. Ale co jakiś czas obstawiali wszystkie wejścia budami i podjeżdżali. No i wtedy już to wszystko wyrzucali – do kanałów, ścieków, ubikacji, tam na dachy rzucali, aby się pozbyć. Lepiej stracić niż potem za te, za szabrownictwo siedzieć, nie? w latach ’50 weszły lalki. To te Bentle nazywali, Bentle. Takie okrągłe obszyte dermą, na jednym lusterku jest głowa jakiejś aktorki, no lalka, to pokazane – tutaj jest lalka, tu puste. Trach, trach, trach, rzucają, szacher makier i tak było, że jeden rzucał, dwóch koło niego, dwóch – trzech, niby grają i jak ktoś pokręci, to: „Dawaj pan, tu stawiaj!”. Faceta podpuszczali, dali mu wygrać. Raz, drugi, trzeci no to się napalił. Następna była, tu już obstawiali i pilnowali, żeby spokój był, następnie obstawiali bazar, żeby czy jakiś milicjant, czy tajniak żeby nie podszedł. Jak coś tego, to momentalnie rzucali, rozrywali pudło i już ich nie ma. I lusterka zostawiali. No to produkcja sprzedała non stop tych… potem na lalki, na Katy się przerzucili, bo to do podziału sporo było. Ale jak wygrywali, to wie pan. Ci najgorsi to dostawali grosze, ale i mieli parę złotych – to że pilnowali i tak dalej. Po kilka grupek – tutaj, tutaj, tutaj. Po trzy-cztery grupki grali. Tak podpalali facetów, czy babki – nawet babki strasznie, że z płaczem odchodzili.

P: Kobiety też grały?

B: Też, też. Bo chciały coś wygrać. Tu nie było litości. Nie było litości.