This is additional content area. Learn more
Bocheński: Taka sytuacja była, że w latach ’70 brakowało rąk do pracy. W sumie na, z filiami, bo w FSO pracowało filiami, 20 parę tysięcy ludzi. Przyjęli więźniów na taśmę. W ramach resocjalizacji. No to na taśmę i pracowali, no. No ale wiadomo, no, że trzeba coś zakombinować. No to co tu robić. Odstawiali samochody na magazyn na Dziewiątce. Śnieg pada. No to szyby na fiacie – kładli szyby na tam, to co wozy miały wyjść…
Prowadzący: Gdzie kładli te szyby?
B: Na dach. Śnieg przysypał, samochody wyjechały, szyby poszły do klienta, no. Jeden z takich, co udaje zaprawionego, starą wiązkę włożył do teczki, tam mu się ciągną przewody i: „Szefie…”, do tego Ząbka, taki Ząbek – go nazywali: „…mogę to wziąć?”, on mówi: „No chodź tutaj, chodź tutaj!”, a w tym momencie nowiutki Fiat, trach, przez bramę wyjechał. Tu jak, na pomost, Warszawa jak była, potem i Syrena, potrafili słupki wyjąć i samochody wyprowadzić. Mówię panu, cuda się działy. Ile samochodów ginęło, to nie do opowiedzenia. Fiaty, Syreny – to tylko Ząbka. On parę, już go wyrzucili z pociągu, ile razy oberwał. No bo jak go tam gdzieś jechał do domu, to żeby go załatwić, to go wyrzucili z pociągu.
P: A dlaczego go chcieli załatwić?
B: No bo ludzi załatwiał tak. I wyłapywał przecież jak wynosili. On na wyczucie szedł. Nie to, że pana maca. On tylko tak – drgnięcie coś… bo to wie pan, ktoś coś ma, to skóra na niedźwiedziu – jak to się mówi.
P: Nerwowy jest.
B: Tak, tak. Że takie drganie. I on od razu wyłapywał. To aa… Ale Ząbka raz, Jarek Augustyniak, z kontroli ode mnie też, starszy facet, załatwił. Chłopaki chcieli wypić. No i miał fartuch na sobie, poszedł na Witkiewicza na Metę po wódkę. Dwie flaszki wziął półlitrowe. No ale jak tu przebić – przecież Ząbek stoi. Nie myśląc włożył w rękawy i tak idzie. Jak Ząbek, bo ten czuł, że coś jest: „A masz, rewiduj!”. Ten go sprawdza, obmacuje, ten przeszedł 20 parę metrów i wyciąga: „Ząbek, zobacz!” i uciekł. Litra mu stawiał, żeby powiedział, że on schował, no. Taki jeden przykład, no.