Rozmówca 1: No ja dorastałem przy gołębiach i tak zostało, no. Ojciec miał gołębie i ojciec przestał trzymać, a ja dalej trzymałem.

Rozmówca 2: A on wpadł w bakcyla.

R1: Lubię te, te atrakcje, jak latają na niebie, są takie właśnie tutaj pojedynki między nami, rywalizacja, kto komu złapie gołębie.

R2: To są dopiero pojedynki jak są ścinki.

Rozmówca 3: Jak się wymieszają dwa loty.

R1: W górze. Moje na przykład i pana Antka gołębie puszczamy i one się mieszają, i później wracają do swoich…

R2: Do ścinki to się gwiżdże różnie.

Prowadzący: A pan umie też gwizdać?

R3: No umiem, umiem.  Ja umiem.

R1: To już wtedy gołębie bardzo wysoko idą! Bardzo wysoko idą (śmiech)

R2: Teraz pan Antek. Pan Antek!

R1: Antek, gwizdek! Gdzie masz gwizdek? Gwizdek jest też. Gołębie słyszą gołębiarza, swoje. Pan Roman tez na gwizdku zawsze gwizdał. Roman.

R2: W tym momencie jak wszyscy ganiają i tak każdy gwiżdże, one reagują na każdego gwizd jakby kto nie gwizdał i tak idą do ścinki i tak idą.

R1: Latają i w pewnym momencie się mieszają. Chodzą w jednej kupie wszystkie 2 loty, albo 3…

R2: Później się rozłączają i gubią się.

R1: …a później się rozłączają i wracają na swoje miejsca, tu dachy swoje, do swoich butki.

R3: A ten co się pomylił i nie usiądzie do siebie, to jest…

R2: Złapany.

R1: Na Targówku jest taka tradycja, że się nie oddaje się gołębi.

R2: Tylko się sprzedaje.

R1: Niektórzy nawet zabijali gołębie. Urywali łby gołębiom.

R2: Ale to w dawnych latach.

R1: W dawnych latach jak były…

P: Ale dlaczego, tym nie swoim?

R1: Tak, tym nie swoim.

R3: Nie, po prostu była taka, była taka duża rywalizacja, że i zaciętość.

R1: Nerwy przy tym i zaciętość była przy tym taka. Kasowali swoje gołębie, żeby już nie wracały do nikogo. Można gołębia było sprzedać gdzieś, a on był na tyle mądry, że wrócił.

R3: Albo po prostu skasowali go.

R1: A jak już łeb był urwany, no to już nie wracał już.