Sławomir Popowski: Język, którym się posługiwał Wiech i który cytuje Wiech, to jest język Pragi z okresu międzywojennego. To był zupełnie, zupełnie inny świat. Natomiast ten język, którym posługiwano się na Pradze, trudno było mi w tym momencie wyszukać coś co było jakimś takim typowym zwrotem frazeologicznym, poza tym co mówiłem – nie mówię „jadę do Śródmieścia”, tylko „jadę na miasto”, albo „na Warszawę”. Trudno byłoby mi wyszukać, dlatego ponieważ no wtedy był to dla mnie język absolutnie naturalny i właściwy on naturalnym pozostał. Pewnie w tym języku było więcej określeń slangowych, związanych właśnie z jakimiś tam kryminalnymi doświadczeniami, z językiem kryminalnym, ale w tym momencie miałbym kłopoty z przypomnieniem sobie czegoś takiego. Oczywiście można mówić o jakiś tam, nie wiem, nie mówi się lagę, nie powie lagę tylko „lagie”, nie „na Pragę” tylko „na Pragie”. To gdzieś, to tam jeszcze zostało, ale dla mnie to już nie był taki wyróżnik, jak właśnie to co… Mówiąc inaczej, ja też czytałem Wiecha, kochałem jego felietony w Ekspresie Wieczornym, które pisał, ale już ten język, który on używał, dla mnie wtedy, w latach, nie wiem, 60-tych, kiedy mogłem to czytać, był już do pewnego stopnia archaizmem, więc, nie wiem, jakieś takie zwroty, na przykład „blid”, prawda, no to na Pradze była tam w jakimś naturalnym obiegu i Czesi wszyscy wiedzieli o co chodzi. No oczywiście każdy wiedział co to są krigery, co to są świnki, a co to są twarde, a co to są miękkie, ale to jest zupełnie inny język.